Czyszczenie elektrolityczne


Pisałem wcześniej o czyszczeniu sprężyn przy pomocy elektrolizy (post: Tylne sprężyny). Było jednak trochę pytań (nie w komentarzach, ale bezpośrednio do mnie), więc pomyślałem, że opiszę to trochę bliżej.

Czyszczenie elektrolityczne (ang. Electrolytic cleaning) to z punktu widzenia fizyki oraz chemii proces elektrolizy. Nie będę zanudzał tu nikogo ścisłymi prawami, jakimi się rządzi ten proces. Kto będzie chciał doczyta sobie np. w Wikipedii pod hasłem Elektroliza. Jednak podstawowe informacje, jakie trzeba mieć na temat elektrolizy zanim przystąpi się do jej wykonywania nie są zbyt skomplikowane. Do zajścia tego procesu niezbędny jest elektrolit, do którego przyłożone zostanie zewnętrzne napięcie przy pomocy elektrod zanurzonych w elektrolicie. Oprócz czyszczenia przedmiotów, proces ten ma jeszcze jedno ważne zastosowanie dla fanów motoryzacji. Jest nim proces galwanizacji (np. chromowanie), który zasadniczo jest odwrotnym procesem do czyszczenia.

Jak zatem wygląda to wszystko w praktyce? Dość prosto. Bez większych problemów, z zachowaniem ostrożności, chyba każdy da sobie z tym radę. Oczywiście muszę tu od razu wspomnieć, że wszystko, co jest tu napisane, opisuję jako moje prywatne doświadczenia! Jeśli ktoś chce się wziąć za takie czyszczenie, robi to na własne ryzyko! Nie ponoszę odpowiedzialności za obrażenia osobiste oraz uszkodzenia sprzętów! W dalszej części skupię się zatem na opisie kolejnych kroków, jakie wykonałem wraz z moim Tatą.

Najpierw Tata wyszukał odpowiednie źródło prądu niezbędne do wykonania całej operacji, czyli stary prostownik 0-40V generujący prąd 0-15A (choć w praktyce trudno stwierdzić, bo na wartościach górnych kończy się po prostu skala wskaźników). Prostownik ten jest idealny, bo nie ma w nim ani grama elektroniki i trudno coś w nim uszkodzić. Jedyną jego wadą jest brak możliwości płynnej regulacji prądu, przez co proces nie jest w pełni od nas zależny (w przypadku elektrolizy przy dużym prądzie proces zachodzi szybko, ale może być chaotyczny). W rezultacie prostownik pracował zazwyczaj w przedziale 5-10V i 8-15A (przy możliwości regulacji prądu, można spokojnie stosować niższe wartości). Te wartości prądu mogą przerażać, gdyż są już naprawdę niebezpieczne dla życia.


Kolejna sprawa to elektroda dodatnia (+). Musiał to być zbędny kawałek jakiegoś metalu. Dlaczego zbędny? Elektroda ta podczas procesu utlenia się i koroduje. My użyliśmy 4 blaszek, które firma InPost dołącza do przesyłek listowych, połączonych śrubą, do której podpięliśmy miedziany drut w izolacji.


Cały proces postanowiliśmy wykonać w plastikowym wiaderku zakupionym w Castoramie (takie najtańsze z ich logo na wierzchu). Wiaderko było nowe, ale po wykonaniu wcześniej jednego procesu zabarwiło się. Do wiaderka wlaliśmy wodę z solą jako elektrolit. Po próbach używaliśmy roztworu nasyconego, tzn. sypaliśmy sól do wody i mieszaliśmy do momentu gdy sól przestała się rozpuszczać. Można także użyć wody z sodą, ale do wyczyszczenia moich sprężyn potrzebny był mocniejszy elektrolit. Trzeba tylko pamiętać, iż po zastosowaniu wody z solą należy dobrze wypłukać przedmiot, aby nie została na nim sól. W przeciwnym razie oczywiście zacznie korodować.


Przyszła pora na przedmiot, który należało wyczyścić, czyli w praktyce elektrodę ujemną (-). Weźmy zatem jako przykład sprężyny pomocnicze zawieszenia gwintowanego.


Po podłączeniu przewodów do sprężyn, zanurzyliśmy elektrodę dodatnią (+) w postaci płytki zbędnej blachy oraz elektrody ujemne (-) w postaci sprężyn do wyczyszczenia w elektrolicie. Blacha leżała po prostu na dnie wiaderka, a sprężyny wisiały na kawałku listewki nad blachą. Oczywiście aby poprawić przewodzenie, kawałek sprężyny, do którego został podłączony przewód, oczyściliśmy mechanicznie. Później tylko podłączenie prostownika do elektrod i włączenie wszystkiego.


Pod wpływem przyłożonego prądu, ze sprężyn zaczęły wydobywać się "bąbelki" i po krótkim czasie elektrolit nabrał zielono-rdzawego koloru. Oznacza to, że wszystko połączone jest prawidłowo i "działa". Gdy elektrolit stał się już bardzo brudny, wyłączyliśmy wszystko i sprawdziliśmy jak wygląda całość. Gdy efekt był jeszcze niewystarczający przygotowywaliśmy kolejny elektrolit i powtarzaliśmy proces, aż elektrolit nie nabierał już koloru rdzawo-zielonego i nie pojawiała się na nim rdzawa piana tylko pozostawał zielony.

Nie wiem dokładnie ile trwał cały proces bo w tym samym czasie zajmowaliśmy się innymi rzeczami. Efekt końcowy jednak jest zadowalający.


Oczywiście elektroda dodatnia (+) w postaci zbędnych blaszek przestała być taka ładna jak przed rozpoczęciem.


Na koniec coś dla osób bardziej zainteresowanych metodą lub tych, którzy nie znaleźli wystarczającej ilości informacji w moim opisie - odsyłam do ciekawych artykułów w języku angielskim: Electrolytic Rust Removal; Rust Removal Using Electrolysis.

komentarze ( 4 ):

J.J. pisze...

a ocynk nie zszedł z blaszek inpostowych :) ?

Lukasz Jablonski pisze...

Zszedł, ale tak być musiało. Gdyby je podpiąć zamiast sprężyn (jako element do czyszczenia) to wtedy by zszedł z nich syf, a ocynk został.

J.J. pisze...

czyli nawet ocynkowałeś trochę sprężyny :P

Lukasz Jablonski pisze...

Nie wiem prawdę mówiąc. Wiem tylko, że sól niklu (siarczan niklu II) jest zielony, a taki kolor miał elektrolit gdy trochę proces "pochodził". Teoretycznie do galwanizowania trzeba jako elektrolitu użyć właśnie jakiejś soli niklu czy chromu. Chyba jednak to co zeszło z blachy to zbyt mało i pewnie tak powstały elektrolit nie działa jak ten używany przy galwanizacji. Generalnie to dobre pytanie do jakiegoś chemika.

Prześlij komentarz

Nowszy post Starszy post
 

Liczba wyświetleń

Najpopularniejsze posty