Usuwanie wgnieceń przy pomocy Pops-a-Dent


Pisałem już na tym blogu o usuwaniu wgniecenia w przednim słupku mojego Trabanta (posty: Pops-a-Dent, Usuwanie wgniecenia). Postanowiłem jednak napisać trochę więcej na ten temat i dodać nowe zdjęcia.

Metoda, którą chcę opisać bazuje na zestawie dostępnym za niewielkie pieniądze choćby na Allegro. Gdy sam go kupowałem podejrzewałem, że będzie to raczej test tego sprzętu zakończony marnymi efektami. Teraz jednak może się okazać, że jest to bardziej test reklamujący to urządzenie bo efekt zastosowania tego zestawu jest zaskakująco dobry.

Pops-a-Dent jest to zestaw do samodzielnego, bezinwazyjnego usuwania wgnieceń w karoserii samochodu. Reklamy producenta informują, że przy pomocy ich zestawu możliwe jest usuwanie wgnieceń bez zniszczenia powłoki lakierniczej w trzech krokach. Wydaje się to nieprawdopodobne, a w czasach Photoshop'a, dodane do każdego kroku zdjęcia nie wydają się być potwierdzeniem działania tego sprzętu. Postanowiłem zatem spróbować sam i ocenić skuteczność jego działania.

Oczywiście jeśli ktoś ma zamiar spróbować, to przypominam, że opisuję tu tylko moje doświadczenie w tym temacie i osiągnięte efekty w moim przypadku. Nie ponoszę odpowiedzialności za możliwe uszkodzenia wynikające z podjętych prób napraw przez czytelników.

Pierwsza sprawa, od której trzeba zacząć to zakup lub pożyczenie od kogoś zestawu Pops-a-Dent. Ja dokonałem zakupu na Allegro, za cenę 10,99zł (+koszt przesyłki). Za tę cenę otrzymujemy pudełko z zestawem, w którego skład wchodzi (w przypadku innych zestawów zawartość może być różna): Pistolet do kleju, jeden pręt kleju, mały kawałek zaostrzonego pręcika do wyczyszczenia zabrudzeń pozostałych po kleju, trzy kołki (różnych rozmiarów) z prętem gwintowanym przyklejane do karoserii, nakrętka motylkowa, ramie do oparcia na karoserii oraz krótka instrukcja. Poniżej zdjęcia wcześniej już przeze mnie publikowane (post: Pops-a-Dent).


Oczywistym faktem jest, iż ostateczne efekty mogą być bardzo różne w zależności od rodzaju wyciąganego wgniecenia. W moim przypadku, wgniecenie było dość głębokie i przez jego środek przebiegało załamanie blachy (podłużne, ostre wgniecenie). Od razu wydało mi się oczywiste, że całkowite usunięcie tego wgniecenia nie będzie możliwe przy pomocy takiego narzędzia, ale postanowiłem spróbować i wyciągnąć tak dużo jak tylko się da. Nie przejmowałem się zatem czy lakier pozostanie uszkodzony czy też nie. Nastawiałem się na konieczność wykonania zaprawki.


Pierwsza sprawa od której trzeba zacząć to ocena wgniecenia. Trzeba przyjrzeć się mu dokładnie i znaleźć miejsce od którego najlepiej zacząć wyciąganie. W przypadku wgnieceń punktowych bez załamania blachy, najlepiej zacząć od środka wgniecenia. U mnie wgniecenie było z załamaniem i nie posiadało konkretnego środka dlatego postanowiłem wyciągać wgniecenie zaczynając od środka załamania, a następnie jeśli nie przyniesie to odpowiednich rezultatów, przesuwać się w prawo i lewo wzdłuż linii załamania.

Po tak dokonanym rozpoznaniu ja postanowiłem rozgrzać blachę na słupku. Użyłem do tego celu zwykłej suszarki do włosów. Gdy blacha jest gorąca można zabrać się za przyklejenie kołka gwintowanego do nadwozia. W tym celu potrzebujemy użyć załączony pistolet i laskę kleju. W tym miejscu jednak należałoby przyznać, iż pistolet do kleju z mojego zestawu był po prostu tandetny. Wykonany z bardzo słabych materiałów, delikatny i kiepsko spasowany. Po dwukrotnym użyciu go, zwyczajnie się popsuł. Jeśli ktoś posiada własny porządny pistolet to proponuję od razu go użyć. Ja jednak nie miałem innego i resztę pracy wykonałem przy pomocy suszarki do włosów (mama chyba nie byłaby zadowolona), podgrzewając laskę kleju gorącym strumieniem powietrza. Jednak jest to tylko rozwiązanie awaryjne i nie polecam go. Nie każda suszarka zapewne poradzi sobie z tym.

W każdym razie, klej nanosiłem na kołek nie skąpiąc go, tak aby połączenie było pewne, a klej wycisnął się na zewnątrz po dociśnięciu kołka do karoserii.


Po wystygnięciu kleju przyszła pora na założenie na gwintowany kołek ramienia, wkręcenie nakrętki, najpierw tylko do pierwszego oporu, tak aby ułożyć odpowiednio ramie. Następnie pozostaje już tylko silne dokręcanie nakrętki, tak aby nastąpiło wyciąganie wgniecenia.


Oczywiście nie usunąłem wgniecenia za pierwszym razem. Kilkakrotnie wykonałem procedurę przyklejania kołka i wyciągania wgniecenia zgodnie z opisanym początkowym założeniem. Pracę zakończyłem gdy po każdej kolejnej próbie nie było widać już efektów i doszło do oderwania części powłoki lakierniczej od nadwozia. Nie przejąłem się tym jednak, bo jak już wcześniej pisałem, zakładałem konieczność lekkiego szpachlowania i wykonania zaprawki w naprawianym miejscu. Jednak każdy kto chce aby powłoka lakiernicza nie została uszkodzona, musi postępować bardzo ostrożnie i podjąć decyzję czy próbować dalej ryzykując uszkodzenie czy też poprzestać na osiągniętym efekcie?


Po delikatnym zaszpachlowaniu, przeszlifowaniu, położeniu podkładu i przeszlifowaniu go słupek był gotowy do polakierowania.


Wykonałem tylko zaprawkę gdyż został mi jeszcze dokładnie ten sam lakier, którym polakierowane zostało auto.


Czas na małe porównanie elementu przed naprawą i po zakończeniu wyciągania blachy. Oczywiście można powiedzieć, że efekt jest niezadowalający, bo lekkie wgniecenie pozostało, a lakier został uszkodzony. Uważam jednak, że w przypadku innego rodzaju wgnieceń i na innych powierzchniach (punktowe wgniecenie bez załamania blachy np. w drzwiach, masce, na dachu itp.) możliwe jest całkowite i bezinwazyjne usunięcie wgniecenia. Jest to jednak teza, która wymaga jeszcze dalszego sprawdzenia.


Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Nowszy post Starszy post
 

Liczba wyświetleń

Najpopularniejsze posty