Przez cały świąteczny okres, który w tym roku trwał u mnie od 19 grudnia aż do 5 stycznia nie ruszyłem trabanta z miejsca. Z początku zima nawet nie dawała się tak bardzo we znaki. Przyszedł jednak czas śniegów i mrozów czego raczej nie znoszę. Temperatury doszły ponoć nawet do -20°C. Jasna zatem sprawa, że nie mogło się to nie odbić na moim trabancie. "Ofiarą" mrozów padł mój akumulator. Nic w tym dziwnego bo nie jest on "pierwszej młodości". Nie wiem ile może mieć lat. Po stanie korków widać, że był już wielokrotnie niezbyt umiejętnie rozkręcany, więc jak sądzę poprzedni własciciel niekoniecznie o niego dbał i raczej zależało mu na oszczędności niż posiadaniu niezawodnego akumulatora. Póki co wyciągam akumulator z auta i w razie potrzeby podładowuję, ale to rozwiązanie tymczasowe i raczej nie obejdzie się bez zakupu nowego akumulatora.
Wczoraj oczywiście z rana samochód nie odpalił. Nawet akumulator nie był w stanie specjalnie zakręcić rozrusznikiem. Wyjąłem więc akumulator i podładowalem. Po 2 godzinach ładowania był już niby naładowany odpowiednio i samochód odpalił bez problemów. Pojechałem więc trochę go "rozruszać". Najpierw trochę spokojnie pojeździłem, a później pobawiłem się trochę "na ręcznym" i ogólnie się poślizgałem. Mimo tych zabaw stwierdzam jednak, że nienawidzę zimy. Chyba, że temperatury nie spadają poniżej 0°C i śniegu nie jest zbyt wiele.
Na koniec posta zdjęcie mojego trabanta wykonane z okna mojego pokoju. Na sesję zimową nawet nie chce mi się jechać.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz