Obniżamy zawieszenie


Przyszedł czas na pomyślenie o obniżeniu zawieszenia. Przeszukałem internetowe fora, strony klubowe i inne źródła. Byłem teoretycznie gotów. Z dużą dozą niepewności w niektórych kwestiach, ale jak mi się wydawało, podstawową wiedzę miałem. Zdecydowałem się na obcięcie sprężyn standardowych z przodu o 3 zwoje a z tyłu o 2. Postanowiłem całość robić na drugim komplecie. Tylnych sprężyn miałem kilka kompletów, na przód zaś żadnego, ale mój tata dzielnie przeszukał złom nieopodal mojej działki i wyczaił pasujące wymiarami sprężyny z Audi/VW. Z grubszego i twardszego pręta. Tak dobrany zestaw sprężyn trafił do znajomego kowala, gdzie sprężyny uległy skróceniu, zahartowaniu i utwardzeniu.


Wyszły bardzo dobrze. Do załatwienia pozostała kwestia amortyzatorów, ale podobno na przód można wsadzić wkłady z VW Polo 86C, a na tył przerobić amortyzatory przednie z Poloneza. Zakupiłem amortyzatory do Polo obniżające niby i amortyzatory z Poloneza. Tata zajął się przeróbką tych drugich. Wszystko było gotowe do montażu.


Znów spotkanie naszej trójki. Rozebraliśmy zawieszenie i zaczęliśmy składanie na "nowych" elementach. Co się okazało? Amortyzatory z Polo 86c ten model, który posiadałem nie da się umieścić w odbudowie przedniego amortyzatora trabanta, a nawet gdyby się dało, to jego skok nadal byłby zbyt duży! Tylne amortyzatory, czyli przerobione przednie amortyzatory Poloneza, także miały za duży skok! Pan Zygmunt denerwował się, że za co się bierzemy to nie pasuje i że ma dość takiej roboty. Starałem się wraz z ojcem go uspokoić i mówić, że tak to jest z przeróbkami, że trzeba trochę poświęcenia, kombinowania i wszystko się zrobi, ale on za bardzo się zdenerwował. Taka sytuacja zdenerwowała mnie i ojca. Cóż... trudno. Składamy tak jak było.

Sprawa zawieszenia nie dawała mi spokoju. Przypomniałem sobie jego budowę jeszcze raz i zacząłem szukać szkiców, rysunków technicznych i informacji na jego temat. Rozebrałem amortyzatory, które leżały w garażu i wymyśliłem. "Skróćmy skok oryginalnych amortyzatorów!" - powiedziałem do ojca i wyjaśniłem moją koncepcję. Przekonałem go. Pojechaliśmy do Pana Zygmunta, opowiedzieliśmy o pomyśle na co on się wkurzył i powiedział, że to na pewno nie da rady! Wysłuchaliśmy jego braku argumentów i powtarzania na każdy nasz argument pustych słów: "To na pewno nie zadziała!" i wróciliśmy do domu.

Przyszedł czas by wziąć sprawy we własne ręce! Wysprzątaliśmy z ojcem własny garaż, bez kanału i malutki w porównaniu z tym u Pana Zygmunta... ale trudno. Przynajmniej nie trzeba będzie słuchać narzekania, ciągłych pretensji i nerwów! Postawiliśmy auto na kobyłki. Rozebraliśmy zawieszenie i amortyzatory. Pomierzyliśmy wszystkie niezbędne wymiary. Tak skończył się pierwszy wieczór naszych działań.

Na podstawie wykonanych przeze mnie pomiarów tata wykonał niezbędne tuleje dystansowe do nasunięcia na tłoczyska. Z przodu tuleję o wysokości 80 mm, a z tyłu 50 mm, co powodowało skrócenie skoku amortyzatorów o takie właśnie wartości. Był to skok idealnie dobrany do wcześniej wykonanych sprężyn. Taka zmiana skoku amortyzatora nie powoduje także specjalnej zmiany charakterystyki jego pracy. W celu utwardzenie amortyzatorów, tata wyszukał odpowiedni olej hydrauliczny o gęstości większej (i mniejszej ściśliwości mechanicznej zarazem) niż olej w standardowym amortyzatorze.

Zaczęliśmy składanie wszystkiego. Trwało to jeszcze 4 czy 5 wieczorów, ale wszystko się pomyślnie zakończyło. Zawiesznie było gotowe. Z niemałym problemem zdjęliśmy auto z kobyłek i... było nisko w porównaniu z oryginałem!

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Nowszy post Starszy post
 

Liczba wyświetleń

Najpopularniejsze posty